Historia 'lubi’ się powtarzać

Przeczytaj do końca (choć niewielu da radę), przemyśl a potem podejmij DZIAŁANIE !!! Każde jest ważne!

To się działo, kiedy spaliśmy. To się działo, kiedy byliśmy pogrążeni w błogiej nieświadomości niewidzącego umysłu, mamieni iluzją, indoktrynowani propagandą, bawieni sportem i tandetną rozrywką. Przez te wszystkie lata, kiedy spaliśmy twardym snem dobrodusznego głupca, oni oplatali nas pajęczą siecią. Nagle się obudziliśmy i nie możemy się poruszyć, leżymy na ziemi zawinięci w kokon. Coś się stało… Przeoczyliśmy jeden z najważniejszych procesów w dziejach i teraz może być już za późno.

NIECHLUBNA REGUŁA HISTORII

Co kilkadziesiąt lat ludzkość popada w jakiś rodzaj zbiorowego obłędu. W pewnym momencie kręcące światem zębatki nachodzą na siebie, maszyna rozgrzewa się do czerwoności, aż wreszcie wybucha z ogłuszającym łoskotem. Następne lata oznaczają lizanie ran i mozolne wygrzebywanie się z gruzowiska. Jednak zanim życie wróci do normy, ludzie muszą swoje wycierpieć, odchorować stan, jaki przygotowano im na górze. Paradoks polega na tym, że w dużej mierze los ten gotują sobie sami.

Gdy głowa Ludwika XVI lądowała w ustawionym pod gilotyną koszyku, zebrany wokół tłum Paryżan wiwatował. Wolność, równość i braterstwo tryumfowały, a tyrania została ostatecznie pokonana. Na horyzoncie zapłonęła iskierka nadziei i swobody – od teraz każdy będzie mógł wieść szczęśliwy żywot. Niestety powszechna wesołość nie trwała długo, gdyż bardzo szybko okazało się, że tak wyczekiwane przez pospólstwo wyzwolenie oznacza jeszcze większą tyranię. O ile przed rewolucją ludzie dzielą się na bogatych i biednych, tak po jej zakończeniu wszyscy są biedni poza wąską grupą elity rządzącej, w pełni świadomej natury przewrotu.

Bardzo niewielu z żyjących wówczas Francuzów zdawało sobie sprawę, że od samego początku rewolucja była przygotowywana przez burżuazję pragnącą uzyskać prawa do wolnego handlu, a cała operacja opłacona przez londyńskich bankierów. Był to pierwszy zamach stanu zorganizowany przez międzynarodową finansjerę. Towarzystwo rządzących światem krezusów otrzymało niepodważalny dowód, że nie trzeba floty morskiej, armat i karabinów, by zniszczyć ustrój i rzucić wrogie mocarstwo na kolana. Można to zrobić za pomocą pieniędzy i odpowiednio prowadzonej dywersji. Zastosowany we Francji schemat będzie się powtarzał wielokrotnie.

W październiku 1917 roku wybucha rewolucja październikowa, która na zawsze zmieni zarówno oblicze Rosji, jak i całego świata. Podobnie jak w przypadku przewrotu we Francji, była to szczegółowa zaplanowana kampania. Kiedy Lenin wracał do ojczyzny z emigracji, wchodząc do pociągu w Szwajcarii, trzymał w kieszeni prawie trzy tysiące rubli podarowanych mu przez Niemców, a była to dopiero zaliczka na poczet pierwszych inwestycji. Później pieniądze dla bolszewików płynęły już wartkim strumieniem. Według rozmaitych szacunków kwoty te sięgały od trzydziestu do pięćdziesięciu milionów marek, co w tamtych czasach odpowiadało dziesięciu tonom złota. Żeby nie wzbudzać podejrzeń, fundusze wędrowały okrężną drogą przez Szwecję z wykorzystaniem szeregu firm-wydmuszek.

Lenina i bolszewików sponsorowali także Amerykanie, m.in. Jacob Schiff, amerykański bankier żydowskiego pochodzenia, jeden z tuzów nowojorskiej giełdy początku XX wieku. Zainstalowana przez zachodnie elity fałszywa idea wyzwolenia klasowego i sprawiedliwego podziału dóbr zakończyła się stworzeniem wszechwładnego aparatu terroru prowadzącego do zabójstw, prześladowań, przesiedleń, cenzury i niewolniczej pracy milionów obywateli w obozach pracy.

Narodziny nazizmu przebiegały według podobnego schematu. W sierpniu 1919 roku popularny niemiecki pisarz i reżyser teatralny, Dietrich Eckart, poznał bezdomnego pacykarza z Austrii. Człowiek ów zrobił na Eckarcie tak wielkie wrażenie, że kupił mu nowy garnitur i buty, po czym wprowadził na salony władzy. Tam właśnie nikomu nieznany malarz poznał czołowych przedstawicieli niemieckiej gospodarki, w tym szefa Banku Rzeszy oraz prezesów trzech największych niemieckich karteli przemysłowych: AEG, Vereinigte Stahlwerke oraz IG Farben (WdW: BAYER, BASF, Hoechst). Dzięki ich pieniądzom niewielka organizacja polityczna o nazwie DAP przekształciła się w potężną partię NSDAP. Na jej czele zaś stanął nie kto inny, jak tenże austriacki artysta właśnie, czyli Adolf Hitler.

Dlaczego tak się stało? Włodarze niemieckich gigantów przemysłowych za wszelką cenę chcieli uniknąć płacenia reparacji wojennych po przegraniu I wojny światowej. Ich celem była także redukcja długu oraz uzyskanie kredytów na rozwój niemieckiej gospodarki. Potrzebowali marionetki, która reprezentowałaby ich interesy na międzynarodowej scenie politycznej. Tak właśnie stworzono Hitlera, który błyskawicznie zaczął spłacać pokładane w nim nadzieje.

Do rozmów pokojowych w ramach planu Dawesa i planu Younga zaproszono trzy wspomniane już koncerny, w których największe udziały miały amerykańskie korporacje: AEG (General Electric), Vereinigte Stahlwerke (United Steelworks) oraz IG Farben (IG Chemical). W ciągu kilku lat otrzymały one z nowojorskich banków ponad 135 mln dolarów kredytów, a także uzyskały cały szereg patentów umożliwiających rozwój nowoczesnej produkcji zbrojeniowej na niespotykaną dotąd skalę. Najważniejszy z nich dotyczył możliwości wytwarzania paliwa syntetycznego metodą wodorowania węgla, a technologię tę udostępniła nazistowskim Niemcom firma Standard Oil, czyli imperium naftowe rodziny Rockefellerów.

Nazistów często i hojnie wspierał również osobisty przyjaciel Hitlera, amerykański przemysłowiec Henry Ford, a Prescott Bush, ojciec i dziadek dwóch prezydentów USA, z zapałem oddawał się pracom dla niemieckiego koncernu zbrojeniowego Thyssena. Żaden z amerykańskich przemysłowców i finansistów nigdy nie poniósł odpowiedzialności za wspieranie zbrodniczego reżimu III Rzeszy.

Kiedy niemiecka maszyna śmierci powoli nabierała kształtów, do akcji wkraczali ludzie od indoktrynacji i masowego prania mózgów. Pierwszym i najważniejszym zadaniem było zjednoczenie narodu. Joseph Goebbels doskonale zdawał sobie sprawę, że nic tak dobrze nie jednoczy ludzi jak strach przed wspólnym wrogiem. Stworzono więc gigantyczną machinę propagandową obarczającą Żydów za wszelkie nieszczęścia wielkiego narodu niemieckiego, w tym za roznoszenie rozmaitych chorób zakaźnych, takich jak gruźlica i tyfus plamisty. Zaszczepiony w społeczeństwie strach był tak silny, że strażnicy systemu stali się niepotrzebni – ludzie kontrolowali się sami, a nazistowska lokomotywa mogła toczyć się już siłą własnego rozpędu.

ZAPLECZE WSPÓŁCZESNEGO ZŁA

Jest 19 października 2019 roku, dokładnie pięć miesięcy przed wybuchem „pandemii”. W Nowym Jorku odbywa się jeden z najdziwniejszych spektakli w historii – Event 201. Według opisu organizatorów było to „ćwiczenie odzwierciedlające scenariusz hipotetycznej, ale naukowo wiarygodnej pandemii nowej odmiany wirusa”. Nazwano go roboczo CAPS – Coronavirus Associated Pulmonary Syndrome – czyli koronawirus atakujący system oddechowy. Patogen miał powodować objawy przypominające grypę, które finalnie prowadzą do zapalenia płuc.

Uczestnicy tej kuriozalnej konferencji musieli podejmować strategiczne decyzje radzenia sobie z teoretyczną epidemią na kolejnych etapach jej trwania. W trakcie kilkugodzinnej narady zastanawiano się, jak „utrzymać potencjalnego wirusa na rynku” i w jaki sposób na nim zarabiać, a także co zrobić, by zyski były jak największe. Pojawiły się nawet tabelki symulujące sposób liczenia i rejestrowania zachorowań (do bólu przypominające późniejsze raporty WHO).

Dyskutanci zastanawiali się, w jakim stopniu ocenzurować internet w czasie epidemii, jakie treści usuwać, żeby ludzie nie wpadli w panikę. Poruszono kwestie „niepoprawności” social mediów i wysnuto wniosek, że w czasie kryzysu trzeba będzie przemodelować ich funkcjonowanie z opiniotwórczych na czysto technologiczne. Dużo mówiło się o fake-newsach i konieczności kupowania całych redakcji, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Gwoździem programu była instrukcja postępowania zakładająca potrzebę publicznego dystansowania się, używania maseczek ochronnych i korzystania ze środków dezynfekujących. Uczestnicy rozmowy zgodnie przyznali, że WHO dostanie nadzwyczajne uprawnienia międzynarodowe, dzięki którym na bieżąco będzie regulować zasady życia społecznego w każdym ONZ-owskim kraju objętym kwarantanną. Dokładne wskazówki kontroli miały być przekazywane ministerstwom zdrowia wszystkich krajów członkowskich.

Event 201 zorganizowały takie podmioty jak World Economic Forum, Rockefeller Foundation, Bill & Melinda Gates Foundation, Bloomberg School & Public Health, John’s Hopkins Center for Health Security, United Nations Foundation, WHO, CDC i CIA. W wydarzeniu wzięli udział także dyrektorzy firmy Johnson & Johnson oraz przedstawiciele chińskich firm biotechnologicznych.

Nie ulega kwestii, że oni wtedy już o wszystkim wiedzieli. Mówimy tu o ludziach będących w stałym kontakcie z amerykańskim wywiadem, który tego dnia z pewnością dysponował wiedzą na temat nowej odmiany wirusa w Hubei. Celem tego medialnego show było najzwyklejsze zaprogramowanie społeczeństwa na przyszłe wydarzenia. Jest po prostu za dużo uderzających podobieństw między tematami „szkolenia”, a tym, co działo się potem. Można przewidzieć jedną trzecią przyszłych zdarzeń, można przewidzieć nawet połowę. Ale jeśli ktoś potrafi zobaczyć przyszłość ze stuprocentową dokładnością, to znaczy, że niczego nie przewidział – on te wydarzenia stworzył.

PRZERWANY SEN GLOBALIZMU

Żeby zrozumieć, co tak naprawdę się stało, trzeba cofnąć się aż do 1992 roku, czyli zaprzysiężenia Billa Clintona na prezydenta USA. Niedługo po tym wydarzeniu zapadła znamienna dla całego świata decyzja – ONZ wpuściła Chiny do Międzynarodowej Organizacji Handlu. Koń trojański XX wieku stał się faktem. Dla przeciętnego amerykańskiego lub europejskiego przedsiębiorcy konsekwencje tej decyzji były opłakane, gdyż uczestnictwo Chin w WTO w połączeniu ze sztucznie utrzymywanym kursem yuana pozwoliły zalać świat tanimi produktami wątpliwej jakości, z którymi nie dało się konkurować ceną. Dynamika rozwoju gospodarek zachodnich została spowolniona i ograniczona, a skutki tego widzimy do dziś.

Po Clintonie nastały rządy George’a W. Busha, który od samego początku nie próbował stwarzać choćby pozorów niezależności. Prymitywny, głupi, zepsuty do szpiku kości staje się marionetką lobby zbrojeniowego. Mistrzowsko zorganizowane przez agenturę rządową „zamachy terrorystyczne” na Pentagon i WTC pozwalają Amerykanom przystąpić do wojny na Bliskim Wschodzie, zająć pola naftowe Iraku i powiesić przywódcę niepodległego kraju. Przebieg kariery słynnego Teksańczyka jest jednym z mocniejszych dowodów na to, że powszechnie obowiązujący podział partyjny w Ameryce jest iluzoryczny, a elity biznesowe kręcą lody po obu stronach politycznej barykady.

Barrack Obama przez osiem lat prezydentury jeszcze skrupulatniej wypełniał polecenia swoich szefów z Wall Street. USA podpisywały kolejne niekorzystne dla kraju umowy handlowe, ale bardzo dobre dla Fed-u, banków centralnych, Chin, członków NAFTA i koncernów farmaceutycznych (ustawa „Obamacare” i wiążące się z nią wielomiliardowe kontrakty dla firm medycznych).

Partycypacja Ameryki w porozumieniu klimatycznym i skierowanie jej polityki na tory globalizmu najbardziej uderzały w krajowy przemysł ciężki i zbrojeniówkę. Kolejne fabryki samochodowe upadały, a stolica amerykańskiej motoryzacji, Detroit, zamieniła się w slumsy. W pewnym momencie rola tych sektorów była już tak zubożona, że ich baronowie nie mogli dłużej zwlekać. Zaczęli desperacko szukać kogoś, na kim można by zbudować przyszłe plany polityczne i kto tchnąłby w obóz konserwatywny nowego ducha. Rosnące niezadowolenie społeczne i sprzeciw obywateli USA wobec polityki Barracka Obamy dawały nadzieję na końcowy sukces. Wreszcie znaleziono idealnego kandydata – tym człowiekiem był oczywiście Donald Trump.

Mamy jesień 2016 roku, Trump wygrywa wybory prezydenckie. Przesiąknięty neoliberalizmem świat jest w totalnym szoku. To moment zwrotny w historii Stanów Zjednoczonych – nowy prezydent wypowiada wojnę establishmentowi i zrywa dotychczasowe umowy handlowe kolejno z Chinami, Meksykiem, Kanadą i Unią Europejską. Ameryka rezygnuje z polityki globalistycznej na rzecz izolacjonizmu: ochrony lokalnego rynku pracy i zwiększonej kontroli ruchu imigracyjnego. USA wychodzą z porozumienia klimatycznego, które więziło koncerny paliwowe, kopalnie węgla i przemysł samochodowy.

Polityka Trumpa znajduje się pod coraz mocniejszym ostrzałem skorumpowanych mediów, ale pociągu nie udaje się zatrzymać. POTUS podpisuje wielomiliardowe kontrakty ze zbrojeniówką, sprzedaje broń i technologie wojskowe, eksportuje gaz łupkowy. Jednocześnie zakręca kurek z federalnymi środkami dla całej masy szemranych fundacji i lobbystów z Wall Street, w tym dla CDC (Centers for Disease Control and Prevention) – silnie związanej z Fundacją Billa Gatesa quasi rządowej organizacji lobbującej na rzecz produkcji szczepionek i globalnych rozwiązań medycznych. Później odcina fundusze dla Światowej Organizacji Zdrowia, która ze zdrowiem niewiele ma wspólnego, za to bardzo kocha politykę i pieniądze.

W międzyczasie wypowiada wojnę handlową Chinom, wprowadzając cła na chińskie towary o łącznej wartości dwustu miliardów dolarów. W tym właśnie miejscu zaczyna robić się gorąco. Chińczycy nie zostają dłużni, obejmując taryfami produkty amerykańskie, jednak każdy ich ruch kończy się znacznie dotkliwszą odpowiedzią ze strony Białego Domu. Pekin próbuje różnych rozwiązań, na przemian wznawia i zrywa rozmowy, miota się jak opętaniec w trakcie egzorcyzmów, i wreszcie poddaje. Wojnę handlową zawsze wygrywa strona z przewagą importu. Tłuste lata chińskiej swawoli dobiegły końca.

W tym właśnie należy upatrywać głównej przyczyny pojawienia się nowego wirusa na świecie. Gdyby nie zaistniały nadzwyczajne okoliczności, wygrana Trumpa w listopadowych wyborach byłaby jedynie formalnością. Ani Chińczycy, ani jadący z nimi w jednym wózku globaliści, nie mogli sobie na to pozwolić. Kolejne cztery lata dotkliwych ceł i potężnych sankcji gospodarczych mogłyby wywołać w Państwie Środka poważne zawirowania społeczno-ekonomiczne i na zawsze odebrać szansę objęcia dominującej roli w panowaniu nad światem. Trzeba było powstrzymać Trumpa za wszelką cenę. Zdesperowani, przyparci do ściany Chińczycy, nie widząc innego wyjścia, zdecydowali się skorzystać z opcji atomowej. Innymi słowy – oberwaliśmy rykoszetem w wojnie gigantów.

Jednym z dowodów na to, że za tą zbrodnią stoją Chiny, jest absolutnie kuriozalna propaganda, jaką chińskie władze zafundowały światu na początku 2020 roku. Ekspresowa budowa największego „szpitala polowego” na świecie, który potem okazał się zwykłym więzieniem dla nieposłusznych oraz groteskowe nagrania ukazujące leżące na ulicach „martwe ciała” są doskonałym przykładem komunistycznej propagandy w starym stylu. Przecież jeśli ktoś łapie infekcję, to idzie do domu i kładzie się do łóżka, a nie pada na chodniku jak rażony piorunem. Mogłoby się wydawać, że Chińczycy przesadzili z propagandą strachu. W rzeczywistości jednak, kiedy świat nic jeszcze o nowym wirusie nie wiedział, było to bardzo sprytne i skuteczne posunięcie skrzesające iskrę do rozpalenia nadciągającej psychozy.

REKINY POCZUŁY KREW

Nasz problem nie polega na tym, że jedno supermocarstwo walczy z drugim o władzę nad światem. Tworzenie broni biologicznej i wypuszczanie nowych odmian wirusów jest powszechną praktyką stosowaną od czasów I wojny światowej. Zika, Ebola, wąglik, HIV, MERS i pierwszy SARS również powstały w laboratoriach i któregoś dnia wprowadzono je na rynek. Naszym problemem jest to, że wojna między USA a Chinami została ekstremalnie wykorzystana przez globalistów i międzynarodowych bankierów.

System finansowy załamywał się już na początku XXI wieku. O ile w przeciągu pierwszych lat dało się to jeszcze jakoś kamuflować, tak po zapaści 2008 roku nie było to już możliwe. Obecnie ratowanie nierentownej gospodarki światowej sprowadza się do prymitywnego dodruku niskooprocentowanej waluty i kolejnych spekulacji giełdowych. Tych pieniędzy tak naprawdę nie ma, ludzie kupują obietnice zysku. Utrzymywanie przy życiu tak nieefektywnego systemu przestało być możliwe. Właśnie dlatego banki centralne przygotowują się do wprowadzenia waluty w pełni cyfrowej, czyli CBDC (Central Bank Digital Currency), która pozwoli dokonywać błyskawicznej korekty podaży pieniądza w obiegu i na bieżąco ewidencjonować oszczędności wszystkich obywateli na Ziemi. Jednak żeby wprowadzić tak gigantyczną zmianę, trzeba najpierw zresetować światową gospodarkę i sukcesywnie wycofywać gotówkę. Dlatego potrzebny jest lockdown – powolne uśmiercanie gospodarek wszystkich krajów uzależnionych od międzynarodowego systemu finansowego. A nie będzie ku temu lepszej okazji niż pandemia.

Odór drugiego trupa dochodzi z szafy globalnej umowy, jaką zachodni świat podpisał z Chińczykami w 1992 roku, czyli – my was wpuścimy na salony, a wy pozwolicie nam przenieść fabryki, byśmy mogli wykorzystywać tanią siłę roboczą waszego narodu. Ta moralna degrengolada trwała niemal trzydzieści lat, aż nagle pojawił się człowiek, który postanowił z tym skończyć. Nie można było do tego dopuścić. Niemal wszystkie amerykańskie korporacje technologiczne produkują swoje towary w Chinach. Kolejne cztery lata rządów Donalda Trumpa dla Chińczyków i zachodnich neoliberałów mogłyby oznaczać zawirowania na poziomie strukturalnym, gdyż podczas drugiej kadencji prezydent nie musiałby już w niczym się hamować. Chińskie władze, właściciele banków centralnych, prezesi Fed-u i Banku Światowego, zarząd IMF, włodarze Big Pharmy, szefowie Tech Gangu i skorumpowanych mediów doskonale zdawali sobie z tego sprawę, dlatego musieli ukraść wybory choćby kosztem najcięższych przestępstw.

Stany Zjednoczone Ameryki Północnej nie są już niepodległym państwem. Są korporacją zarządzaną przez globalistycznych oligarchów, którzy posiadają zdecydowaną większość zasobów, ziemi, technologii, farmacji i środków masowego przekazu. Za pomocą korupcji politycznej opanowali procesy legislacyjne, co pozwoliło im ustalać zasady produkcji, sprzedaży i funkcjonowania wytwarzanych przez siebie towarów. Postępująca globalizacja z kolei doprowadziła do całkowitego zmonopolizowania rynku. Zbudowano system pozwalający kontrolować rozwój, ideologię, światopogląd i sposób funkcjonowania zachodniego społeczeństwa. Donald Trump walczył z hydrą o tysiącu głów, próbując oddalić wizję świata, którego nadejście było już od dawna przesądzone.

DO GÓRY NOGAMI

Orwellowski język ma to do siebie, że trzeba go odczytywać na opak. Bezpieczeństwo oznacza niebezpieczeństwo, świadomość to indoktrynacja, troska jest zniewoleniem, a rozsądek to najzwyklejszy brak samodzielnego myślenia. Nie ma żadnego znaczenia, co jest paliwem totalitaryzmu – idea wyzwolenia społecznego, równości klasowej, czystości rasowej czy „troski o zdrowie i życie”. Zasada działania każdej tyranii pozostaje niezmienna.

Odwracanie pierwotnych znaczeń niestety przeniosło się już nawet na grunt najbardziej elementarnych zasad humanizmu i życia ludzkiego. Zdaję sobie z tego sprawę za każdym razem, kiedy w upale czy na mrozie widzę ludzi z maseczkami na twarzy. Tak się kończą efekty kilkudziesięciu lat tresury systemowej i medialnego prania umysłów. Zainstalowane przez matrix oprogramowanie jest tak silne, że najbardziej podstawowe odruchy i instynkty zostają wyłączone. Cywilizacja, która pozwoliła odebrać sobie prawo do oddychania, jest skazana na zagładę. Chyba właśnie w tym tkwi istota problemu – współczesne społeczeństwo zgadza się na niewolę, a nawet się z niej cieszy. Najtrafniej ujął to Aldous Huxley, autor profetycznej powieści „Nowy wspaniały świat”.

„W następnej generacji lub później powstanie farmakologiczna metoda na to, aby ludzie kochali swoje zniewolenie i będzie to taki pewien rodzaj dyktatury bez łez. Stworzony zostanie bezbolesny obóz koncentracyjny dla całych społeczeństw, tak, że ludziom zostaną odebrane ich swobody obywatelskie, ale będą raczej z tego zadowoleni, ponieważ ich uwaga będzie odwracana od jakiejkolwiek chęci do buntu przez propagandę lub pranie mózgu lub pranie mózgu wsparte metodami farmakologicznymi. I taka wydaje się być ostateczna rewolucja”.

Myślę, że to wszystko ma jakiś wymiar symboliczny, w pewnym sensie zwiastuje śmierć naszej cywilizacji. Gdzieś po drodze się zagubiliśmy, straciliśmy z oczu sens istnienia, zostaliśmy oderwani od natury. Społeczeństwo zostało duchowo i intelektualnie zgwałcone przez rządzących światem psychopatów, którzy w przeciwieństwie do nazistów i komunistów skrupulatnie odrobili pracę domową z psychologii społecznej. W konsekwencji ich działania obywatele przejawiają silne objawy mechanizmu wyparcia i syndromu sztokholmskiego, przez co nie są w stanie dostrzec otaczającej ich patologii.

Państwo, które miało pomagać w organizowaniu życia społecznego, okazało się ciemiężcą drenującym nas z pieniędzy i tyranem społecznym. Media, które miały być rzetelnym źródłem informacji, stały się tubą bezczelnego kłamstwa i ordynarnej propagandy. Medycyna zamiast leczyć, powoli nas zabija, a koncerny farmaceutyczne zamiast dostarczać realną pomoc, sprzedają śmierć i toksyny. W supermarketach zamiast żywności kupujemy truciznę w postaci glifosatu, syropu glukozowego i spulchniaczy. Oddychamy zatrutym powietrzem, otacza nas radioaktywny smog. Dajemy się szczepić, mimo że to rujnuje nam zdrowie. Zbudowaliśmy ogromny system mordujący miliony, ale nikt już tego nie widzi, bo w telewizji leci piętnasta edycja „Tańca z gwiazdami” albo hitowa kolejka Ligi Mistrzów.

Procesy te nigdy nie były bardziej widoczne niż teraz. Wszechogarniający chaos odsłonił i zdynamizował od lat widoczną na świecie tendencję stopniowego i ordynarnego zazębiania się aparatu państwowego z sektorem prywatnym. Bez cienia przesady można powiedzieć, że oficjalnie weszliśmy w epokę korporacjonizmu, czyli unowocześnionej i udoskonalonej wersji faszyzmu.

Prekursorem tego ustroju był Benito Mussolini, a idee z nim związane wyraził w swoim manifeście „Doktryna faszyzmu” z 1932 roku. Duce, pojmując istotę słabości komunizmu, zrozumiał, że upaństwawianie przedsiębiorstw prywatnych na dłuższą metę się nie sprawdzi, gdyż zawsze skutkuje stworzeniem słabej i nieefektywnej gospodarki, a w konsekwencji słabego państwa.

Zaproponował więc inne rozwiązanie – system łączący najważniejsze cechy faszyzmu i kapitalizmu. Zamiast upaństwawiać prywatne przedsiębiorstwa, należy sprywatyzować obywateli. Jest to tzw. koncepcja odwróconego kapitalizmu. Między państwem a społeczeństwem pojawia się pośrednik w postaci potężnego sektora prywatnego. Wówczas obywatele stają się nie tyle posiadaczami dóbr, co surowcem dla spółkujących z rządem korporacji.

Nieprzypadkowo „zasoby ludzkie” są jednym z najczęściej używanych sformułowań współczesnej nowomowy. W takim modelu państwo działa jak korporacja i za pośrednictwem korporacji – jest hybrydą faszystowskiego aparatu władzy oraz kapitalistycznego sposobu myślenia i funkcjonowania. Obywatelom wydaje się, że o wszystkim decyduje wolny rynek, więc nie buntują się przeciwko władzy, a korporacje czerpią niewyobrażalne zyski dzięki specjalnym uprawnieniom rządowym. Takie połączenie pozwala zbudować perfekcyjnie działającą maszynę, w której iluzja swobody i wolności wyboru stanowi główne narzędzie indoktrynacji i upodlenia. Czyż nie doczekaliśmy właśnie takiego ustroju?

PODSUMOWANIE

W 2020 roku wybuchła III wojna światowa. W niczym nie przypominała atomowej pożogi i szaro-burego pustkowia, jakie znamy z gier wideo i hollywoodzkich filmów. Nikt nie odpalił rakiet z głowicami nuklearnymi, a bombowce nie poleciały zrównywać z ziemią terenów wroga. Wybuch wojny był cichy, spokojny i przerażająco prozaiczny.

Gdzieś na krańcu świata, w przypominającym niewielkie miasto konglomeracie wirusologicznym Wuhan, pacjenci szpitala wojskowego zostali świadomie i z premedytacją zarażeni podrasowaną odmianą wirusa z rodziny SARS. Zainfekowanych musiało być co najmniej kilkadziesiąt osób, gdyż jest to minimalna liczba pozwalająca rozprzestrzenić nową chorobę na resztę kraju, a później cały świat.

Patogen miał wywoływać objawy przypominające grypę, by ludzkość miała kłopot z odróżnianiem nowej infekcji od choroby powszechnej. Wirus musiał być słaby, żeby nie wywołać zbyt daleko idących szkód, a jednocześnie na tyle wyraźny, by go zauważono. Wszystkie poszlaki wskazują, że za wypuszczenie wirusa odpowiada Chińska Republika Ludowa, a operacja została przeprowadzona na styku współpracy chińskich komunistów, WHO, CIA i najpotężniejszych organizacji zachodniego globalizmu – Światowego Forum Ekonomicznego, Fundacji Rockefellera i Fundacji Billa i Melindy Gatesów. Gdziekolwiek byście nie szukali, sznurki zawsze prowadzą w tę stronę.

Od samego początku w tzw. pandemii nie chodziło o żadnego wirusa. Był on jedynie pretekstem do przeprowadzenia gigantycznej operacji mającej na celu przemodelowanie światowej gospodarki, odejście od dotychczasowego stylu życia państw zachodnich, ograniczenie praw obywatelskich i wprowadzenie ogólnoświatowych rozwiązań w dziedzinie zarządzania kryzysowego. Wirus był także doskonałą okazją do odzyskania władzy przez establishment Stanów Zjednoczonych, dzięki któremu rządzące Ameryką neokomunistyczne korporacje mogły trwale wrócić na ścieżkę globalizmu.

Światowe społeczeństwo zostało brutalnie rzucone na kolana, wykorzystując do tego najskuteczniejsze narzędzie inżynierii społecznej, jakie kiedykolwiek istniało – strach. Nie ma i nigdy nie będzie skuteczniejszej metody kontroli niż odwoływanie się do pierwotnych instynktów, bo w zdecydowanej mierze nadal jesteśmy zwierzętami.

Kryzys z całą bezwzględnością ukazał mizerność współczesnej cywilizacji. Jak w soczewce skupiły się w nim trawiące ją od dawna problemy: słabość psychiczna obywateli, zanik zdrowego rozsądku, poczucie zagubienia. „Pandemia” obnażyła skalę niewydolności systemu – bezradnego wobec zdegenerowanych mediów, zniewolonego przez skorumpowanych polityków, zagubionego w gąszczu nieodpowiedzialnych decyzji, niesprawdzonych statystyk i niekonsultowanych rozwiązań.

To był rok prawdziwego pogromu mitów. Niemal wszystko, w co wierzyliśmy, okazało się iluzją – pustym, nic nieznaczącym frazesem. Pozornie bezpieczny, przewidywalny i w miarę stabilny świat rozleciał jak domek z kart. Wolność, która miała stanowić filar funkcjonowania zachodniego świata, w rzeczywistości nie istnieje. Chyba wszyscy zdążyliśmy zdać sobie sprawę, że wybory w świecie demokracji parlamentarnej nie mają kompletnie żadnego znaczenia, bo o wszystkim i tak decyduje międzynarodowy system finansowy. Państwami nie rządzą politycy, bo oni nie mają własnych pieniędzy, są tylko pośrednikami między bankiem centralnym a społeczeństwem. „Lekarze”, którzy składali przysięgę Hipokratesa, okazali się pracownikami zbrodniczej Big Pharmy, a „naukowcy” i „eksperci rządowi” bezwstydnie kłamiącymi sługusami niewolniczego systemu.

Dożyliśmy czasów, w których nie możemy już ufać naszym liderom, i nie mam tu na myśli wyłącznie ministrów, posłów, premierów i prezydentów – mam na myśli całe zaplecze elit rządzących, w tym przedstawicieli świata nauki, mediów, biznesu i medycyny. Politycy, urzędnicy wyższego i niższego szczebla, „dziennikarze”, „eksperci rządowi”, „ekonomiści”, „lekarze”, „naukowcy”, celebryci – wszyscy kłamią, bo wszyscy albo zostali kupieni albo boją się mówić prawdę, gdyż naraziliby się na ostracyzm własnego środowiska – są niewolnikami systemu. Stopnień fałszu i powszechnego zakłamania jest tak potworny, że ludzkości będzie bardzo trudno się z tego wydostać. Obecny świat przypomina wielopoziomową zabawę w głuchy telefon, przebywamy w gabinecie luster.

Uśpiliśmy naszą czujność, poszliśmy spać, a oni w tym czasie oplatali nas niewidzialną nicią. Najlepsze więzienie to takie, którego nie możesz poczuć ani dotknąć. I niestety właśnie teraz jesteśmy w więzieniu. Po przestępczym odsunięciu Trumpa od władzy, Ministerstwo Prawdy wynosi cenzurę na niespotykany dotąd poziom. Niestety istnieje spore prawdopodobieństwo, że wszelka aktywność sprzeczna z oficjalnym stanowiskiem globalizmu będzie zakazana. Na naszych oczach rodzi się nowa tyrania, taki komunizm w adidasach i coca-colą w ręce.

To już nie jest czas na przekonywanie kogokolwiek do czegokolwiek. Skończył się etap wyjaśniania reguł gry. Minęło wystarczająco sporo czasu, by każdy zdał sobie sprawę, o co w tym wszystkim naprawdę chodzi. Nie rozmawiam z ludźmi oczekującymi ode mnie wdychania własnego dwutlenku węgla czy próbującymi zmusić mnie do uczestnictwa w zbrodniczym eksperymencie medycznym. W czasach II wojny światowej również nie rozmawiałbym z kolaborantami, którzy dogadali się z wrogiem. A globaliści i reprezentujący ich sługusi w mediach, rządach, korporacjach i agendzie szczepionkowej są naszym wrogiem, możecie mi wierzyć.

Trwa wojna wypowiedziana normalności, naturze, wolności, podstawom medycyny i zdrowemu rozsądkowi. Obecny rząd skazał na śmierć ponad sześćdziesiąt tysięcy ludzi, a w DPS-ach rozpoczęła się właśnie masowa eutanazja. Ludzie już umierają od eksperymentalnej szczepionki, ale prawdziwy rozmiar śmierci i kalectwa ukaże się dopiero po wstrzyknięciu drugiej dawki tej trucizny. Jesteśmy świadkami zbrodni przeciw narodowi polskiemu. Odpowiedzialni za to ludzie kiedyś zostaną postawieni przed Trybunałem Stanu i skazani, ale najpierw musimy przetrzymać nawałnicę.

Na terenie całej Europy powstają izolatoria i obozy covidowe (w Polsce pierwszy postawiono na warszawskim Bemowie, a mają być następne). Rządzący światem psychopaci gwałcą podstawowe prawa obywatelskie, niszczą ludzkość na każdym poziomie materialnym i emocjonalnym. Rujnują relacje międzyludzkie i wszystkie przejawy pozytywnej energii. Uważam, że jeśli teraz się nie zjednoczymy, to z każdym z nas z osobna zrobią, co chcą.

Najwyższy czas zrozumieć, że „pandemia” to tylko początek, pierwszy etap Nowego Porządku Świata. Musimy wszyscy zdać sobie sprawę, że czekają nas gigantyczne zmiany. Oni z niczym się już nie kryją, otwarcie przyznają, że po kryzysie epidemicznym, nadejdzie kryzys energetyczny i żywnościowy. Klaus Schwabb, prezes Światowego Forum Ekonomicznego, powiedział wprost: „W obliczu nadchodzących kryzysów pandemię będziemy wspominać jako niewielką niedogodność”. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że najbliższe miesiące są ostatnim momentem na otrzeźwienie. Potem będzie już za późno.

Wzywam wszystkich moich rodaków do obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec władzy, która stała się jawną tyranią. Żaden sąd nie skaże Was za niepodporządkowanie się niekonstytucyjnemu nakazowi zakrywania ust i nosa, nikt też was nie zmusi do zaszczepienia się eksperymentalną substancją. Odrażający zdrajcy i kolaboranci pokroju Cezarego Pazury będą próbowali was zastraszyć i zmanipulować żenującą demagogią o „odpowiedzialności zbiorowej” i innymi hasełkami stalinowskiej propagandy. Facet sprzedał duszę diabłu, na łożu śmierci będzie wył z rozpaczy, ale to już nie nasz problem. Pamiętajcie, że oni nigdy nie będą mieć do nas dostępu – są istotami niskiej sfery energetycznej.

Nie pozwólcie na to, by rządzący światem psychopaci przejęli całkowitą kontrolę nad waszym życiem. Strach i zniewolenie dzieją się tylko w waszych głowach. Trzeba zatrzymać to szaleństwo, bo żyjemy już teraz w oczywistej niewoli, kraj jest pod okupacją.

Kiedy władza działa wbrew podstawowym prawom obywatela (ziemskim i boskim), suweren ma pełne moralne prawo wypowiedzieć takiej władzy posłuszeństwo – to jest wręcz jego obywatelski obowiązek. Ich jest garstka, nas są miliony. Jesteśmy dumnym narodem. Nasi przodkowie oddawali życie za to, byśmy mogli cieszyć się wolnością. Nie możemy pozwolić na to, by ich poświęcenie poszło na marne. Przyszła nasza kolej, to jest ten moment. Wstań i walcz, bo następnej okazji może nie być.

„Kiedy bezprawie staje się prawem, nieposłuszeństwo jest obowiązkiem.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Przewiń na górę